katolicki zespół edukacyjny im. świętej Rodziny w Olsztynie

katolicka szkoła podstawowa

im. Świętej Rodziny w Olsztynie

Święty Uśmiechnięty

…Jan Paweł II słynął z nieprzeciętnego poczucia humoru, ciętych ripost, znakomitego zmysłu obserwacyjnego i z refleksu, pozwalającego dowcipem rozładować napięte, kłopotliwe sytuacje. To w dużej mierze dzięki tym umiejętnościom zjednywał sobie sympatię milionów ludzi na całym świecie, […].

I

Ksiądz, a następnie biskup Wojtyła, często przyjeżdżał do klasztoru Benedyktynów w Tyńcu. Tam spotykał swojego znajomego, znakomitego biblistę o. Augustyna Jankowskiego, który w 1955 r., […] wstąpił do benedyktynów. W tymże roku, podczas odwiedzin w Tyńcu, ks. Wojtyła natknął się na o. Jankowskiego. O. Augustyn jako nowicjusz zamiatał klasztorne schody. Nadszedł właśnie młody ksiądz Karol Wojtyła. „Widzisz, na co ci to przyszło!” – powiedział do o. Jankowskiego. Po latach obaj spotkali się na międzynarodowym kongresie naukowym w Rzymie. Wojtyła, już jako Papież, przywitał o. Augustyna słowami: „Widzisz, na co ci to przyszło”.

(Ze słowa wstępnego autora pozycji Śmiejmy się z Papieżem, s. 3)

II

Niejeden by się obraził, słysząc niegrzeczną uwagę, zwłaszcza od dziecka. Biskup Wojtyła jednak nawet z impertynencji potrafił wyprowadzić piękną naukę o posłudze pasterskiej. Pewien mały chłopiec, witając Karola Wojtyłę, mówił tak cicho, że biskup poprosił, żeby mówił trochę głośniej, bo nie słyszy. Chłopiec bez zastanowienia krzyknął gromkim głosem: „Jak nie słyszysz, to się nachyl!” Można sobie wyobrazić reakcję, chyba konsternację obecnych wobec takiego zachowania chłopca. Tymczasem biskup Wojtyła przyjął to za dobrą monetę. Rozpoczynając bowiem słowo pasterskie, nawiązał do tejże wypowiedzi w ten mniej więcej sposób:
„Jeden z najmłodszych przedstawicieli waszej wspólnoty parafialnej już na początku mojej obecności przypomniał mi, że mam się nachylić, aby usłyszeć to, co chcecie mi powiedzieć. Otóż ja moim posługiwaniem pasterskim właśnie pochylam się nad wami…”.

III

Któregoś dnia była straszna burza. Podeszłam do okna i mówię do męża: wyjdź na pole, bo pod naszym oknem schował się jakiś wędrowiec. Mąż otworzył drzwi i poprosił wędrowca do mieszkania. Poczęstowałam go gorącym mlekiem i kromką chleba. Zjadł, podziękował, burza przeszła i poszedł sobie. Gdy słońce zaświeciło, wyszłam na pole i zobaczyłam obrazek włożony w szparę domu. Wzięłam go i ucałowałam. Na drugiej stronie był napis: biskup krakowski Karol Wojtyła. Jak wybrali Karola Wojtyłę na Ojca Świętego, to szalałam z radości, że w moim domu był Ojciec Święty i był tak skromnym człowiekiem, że nikt nie poznał, że był biskupem.

IV

Dzieci z przedszkola znajdującego się w warszawskim domu sióstr urszulanek były bardzo zaprzyjaźnione z kard. Karolem Wojtyłą. Nie posiadały się z dumy i radości, gdy został Papieżem. Kiedy po wyborze kard. Wojtyły na Papieża siostra spytała ich: „Czy wiecie, że mamy już Ojca Świętego?”, zgodny chór odrzekł: „Tak!”. „A skąd pochodzi?”. „Z naszego przedszkola” – brzmiała odpowiedź.

V

Pisarz Wojciech Żukrowski uczestniczył w pierwszej audiencji Jana Pawła II dla Polaków, w dniu 24 października 1978 r. Krótka rozmowa, jaką udało mu się odbyć z Papieżem, świadczy o tym, jak Ojcu Świętemu trudno było rozstać się na zawsze z Ojczyzną i dźwigać brzemię następcy św. Piotra.
Wojciech Żukrowski: „Mijał mnie, kiedy wyrwało mi się, zawołałem jak dawniej, jak do przyjaciela: »Karol! « Odwrócił się, postąpił krok i przygarnął do piersi, ucałował w policzki szepcząc: »Wojtek! Trzymaj się chłopie! Jakiś ty szczęśliwy, że wracasz«”.

VI

Kierowca kard. Wojtyły, Józef Mucha, tak wspomina inaugurację pontyfikatu: „Pamiętam jak dziś. Msza święta, komunia, podchodzimy do Papieża. On trzyma komunię w rękach, podał mi ją, a potem głęboko mi się pokłonił. Jak to dzisiaj sobie przypominam, to płaczę”.

VII

Biskup Tadeusz Pieronek: „Pamiętam, na samym początku, kiedy został papieżem, przyjechał w odwiedziny do Kolegium Polskiego w Rzymie. Jeden z biskupów klęknął i ucałował jego rękę. A Papież, bez chwili namysłu, też klęknął i ucałował w rękę biskupa”.

VIII

W lutym 1981 r. Jan Paweł II odwiedził Japonię i z miejsca zdobył sympatię jej mieszkańców. W Tokio, gdy młodziutkie Japonki w polskich strojach ludowych tańczyły dla Ojca Świętego, Wilton Wynn, korespondent „Time’a”, był świadkiem, jak dwie z nich podeszły do niego i poprosiły, żeby się przyłączył. „Papież wyglądał na zaskoczonego, jakby zawahał się, a potem wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Wziął jedną z dziewcząt za rękę i dołączył do kręgu tańczących”.

IX

W 1983 r. Jan Paweł II przyjął na audiencji zespół słynnej „Piwnicy pod Baranami” z Krakowa. Konferansjer i lider zespołu, Piotr Skrzynecki, był tak przejęty, że zgubił kapelusz. Papież zwrócił się do niego: „Panie Piotrze, ja pana pamiętam z Krakowa”. A Skrzynecki na to: „Ja Pana też, Ojcze Święty”.

X

Jan Paweł II interesował się nie tylko problemami Kościoła. Potrafił znaleźć także język z naukowcami różnych specjalności. Zdarzało się, że podczas kolokwiów w Castel Gandolfo zdumiewał ich swoją wiedzą, o czym zaświadcza jeden z uczestników tych spotkań, ks. prof. Józef Życiński, obecnie arcybiskup metropolita lubelski: „[…] Pamiętam, jak po jednej z naszych kosmologicznych debat […] Ojciec Święty miał na śniadaniu fizyka z Japonii. Jedno z pierwszych pytań, które usłyszał japoński gość, brzmiało: »A czy pan też ocenia krytycznie teorię superstrun?« Nie pamiętam już, jaką ocenę podzielał ów fizyk. Pamiętam tylko, że się zakrztusił”.

XI

Niektórzy Polacy uczestniczący w audiencjach prywatnych z Ojcem Świętym przez szacunek dla niego cały czas klęczeli. Papież uznawał to za przesadę i taką formę uwielbienia swojej osoby traktował z właściwym sobie poczuciem humoru. Widząc na audiencji klęczącego inż. Adama Klejca z Siedlec, kustosza tamtejszego Muzeum im. Jana Pawła II, podszedł do niego i zaśpiewał na znaną melodię: „Panie Janie, niech pan wstanie!”.

XII

Pod koniec lutego 2005 r. stan zdrowia Ojca Świętego znacznie się pogorszył. Doktor Buzzonetti wraz z innymi lekarzami podjął decyzję o konieczności natychmiastowego wykonania zabiegu tracheotomii […]. „Powiedzieli mu o tym, a on zwrócił się w moją stronę i na ucho wyszeptał, czy nie mógłbym poprosić lekarzy o przesunięcie zabiegu na okres letnich wakacji – wspomina kard. Stanisław Dziwisz – Ale po chwili, widząc reakcję obecnych, momentalnie zgodził się na operację. I raz jeszcze obdarzył nas wszystkich odrobiną swego poczucia humoru. Doktor Buzzonetti starał się pocieszyć go, mówiąc. »Wasza Świątobliwość, to taki prosty zabieg«. A on na to: »Prosty, dla kogo?«”.